Hada Labo vs Ziaja
Olejowanie twarzy- pewnie wam się gdzieś otarło o uszy takie określenie. Nic dziwnego, ta metoda jest coraz bardziej popularna także w Polsce i jestem jej wielką zwolenniczką już od ok 2 lat. Dla mniej wtajemniczonych, możecie poczytać więcej o tym <tu> u Azjatyckiego Cukru, fajnie napisane i wytłumaczone dokładnie o co chodzi żebym się nie powtarzała.
Jako pierwszy produkt do olejowania używałam olejku lawendowego- bardzo słaby pomysł jak się okazało. Ciężko zmyć (+nieprzyjemny dla mnie zapach) i efekty nijakie. Postanowiłam więc zainwestować w coś porządnego i kupiłam olejek Hada Labo.
Produkt naprawdę dobry, spełniał swoje zadanie, dobrze zmywał BB krem i wodoodporny makijaż, przy kontakcie z wodą tworzył lekko pieniącą się emulsję przez co łatwo było go zmywać. Niestety niewątpliwym minusem była cena bo ok 60 zł, a kończy się całkiem szybko (dolewki są tańsze, ale nie chciałam się z tym bawić). Butelka bardzo wygodna, pompka się nie zacina (a używam jej do dziś!) i ma szczelne zamknięcie do podróży.